poniedziałek, 5 września 2011

Strzała amora!

Zabrałam kota do znajomego weterynarza. Lecznicę znałam doskonale, bo byłam kilka razy pomagać przy szczepieniu szczeniaków;) Zostawiłam kota w gabinecie i poszłam się przywitać z kolegą - wolontariuszem. Po chwili zauważyłam, że kot zniknął! Znalazłam go w poczekalni. Najwyraźniej trafiła go strzała.. amora w dodatku! Leżał sobie obok szarej, puszystej kotki, trzymając swoją łapkę na jej łapce. Właścicielka wybranki serca mojego kota zataczała się ze śmiechu;D

1 komentarz: