piątek, 31 grudnia 2010

Podsumowując

Nie jestem ambitna, jak doktor-bez-stetoskopu, ani nie mam mądrości życiowej Ani, pasji studiującej na GUM-edzie przyszłej kardiolog, ale kocham, to, co robię. I ten rok wcale nie był dobry, te święta oprócz odpoczynku nie wniosły zupełnie nic. Dlatego życzeń świątecznych nie było. Ale ten rok się kończy. Zaczynamy nowy rodział i mamy niebywałą okazję coś zmienić. Nawet więcej niż coś.
Więc życzę Wam Kochani, więcej słonecznych, pogodnych dni w Nowym Roku, uśmiechu na twarzy, zadowolenia i radości życia. Więcej nadziei i wiary w ludzi, miłości i weryfikacji prawdziwych przyjaźni. Oczywiście samych zdanych egzaminów;p ale też poczucia zadowolenia, z tego, co robicie. Zdrówka, szczęścia.. i spełnienia marzeń ! :)
I nie róbcie postanowień noworocznych;p Nigdy się nie udają;D 'Schudnę, będę więcej się uczyć, spać, poświęcej więcej czasu na.. bla bla bla' Jak co roku:) Udanej zabawy sylwestrowej i małego kaca jutro;D

--
Stawonogi to moja ulubiona grupa =D
Anatomio.. nadchodzę! Znów.
I nie damy się, nie damy się, nie damy się! Skóry łatwo nie sprzedamy pani B! :)

środa, 22 grudnia 2010

***

'Mrok na schodach. Pustka w domu
Nie pomoże nikt nikomu.
Ślady twoje śnieg zaprószył,
Żal się w śniegu zawieruszył.

Trzeba teraz w śnieg uwierzyć
I tym śniegiem się ośnieżyć -
I ocienić się tym cieniem
I pomilczeć tym milczeniem.'
B. Leśmian

Równie szybko kasować myśli, uczucia i zapełniać pustkę.
więcej nadziei w nadziei.

czwartek, 16 grudnia 2010

Last Christmas

Od tygodnia katują nas piosenką powtarzaną milion dwieście razy dziennie. Wszędzie. W autobusie, w radio, w sklepie (O żesz! nawet bułki spokojnie kupić nie można) a dziś nawet usłyszałam na uczelni. Już chyba straciła swój urok, wałkowana po raz n-ty. A dla mnie już święta. Łacina zaliczona, kończyna też, jutro tylko wpis do karty. Następny rok zaczynamy 'na czysto', bez poprawek :) W sobotę przedświąteczno-zakupowe szaleństwo. Chyba jestem już stara, bo jakoś nie cieszy mnie wizja połowy dnia w centrum handlowym. Ale czego się nie robi :)

Poza tym wszędzie czuję zapach pomarańczy i mandarynek. Uwielbiam :)

sobota, 4 grudnia 2010

:)

Środowisko studentów medycyny jest bardzo specyficzne. I choć minęły dwa miesiące ciągle łapię się na tym, że nie wiem właściwie nic o ludziach z grupy, czy po prostu tych, z którymi spędzam tyle czasu. I wciąż zaskakują mnie 'nowości', które skąd niekąd dochodzą. Brakuje nam czasu, by móc się lepiej poznać.
A Nowy Rok postanowiłam powitać z ludźmi, którzy o świecie medycznym wiedzą tyle, że jest. I dobrze. Trzeba złapać oddech i nabrać dystansu.
Brzuch do przodu. Na tapecie nicienie.
Ostatnio tyle się dzieje, że czasem brakuje słów, by móc wszystko opisać. Generalnie pozytywnie.

Zdobyć świata szczyt! =)

sobota, 20 listopada 2010

...

'Taką wodą być,
Co otuli Ciebie całą, ogrzeje ciało,
Zmyje resztki parszywego dnia,
I uspokoi każdy nerw, zabawnie pomarszczy dłonie,
A kiedy zaśniesz wiernie będzie przy Twym łóżku stać
I taką wodą być, a nie tą co żałośnie całą noc tłucze się po oknie
Wczoraj... Wczoraj...'

czwartek, 11 listopada 2010

Kiedy wracam..

.. do domu, wszystkie wspomnienia również w końcu mnie znajdują. I zrozumiałam, dlaczego tak lubię 'swoje nowe miejsce zamieszkania'. Bo tam nie mam czasu o tym myśleć i nic mi o tym nie przypomina.
A wspomnienia czasem bolą.
Byle zapomnieć, byle nie dać się przeszłości..
Brzuch jest świetny! Pasożyty mniej. Ale damy radę. Co nas nie zabije, to nas wzmocni ponoć :)

piątek, 5 listopada 2010

wieczornie

Irytuje mnie fakt, że nie umiem na tyle zorganizować sobie czasu, by przerobić dokładnie materiał na zajęcia. Że mam ciągłą świadomość, że coś mi umyka, że czegoś się nie douczyłam, i że tak łatwo przegrywam ze swoją słabością. Klatkę piersiową zaliczyłam w pierwszym podejściu. Szkoda tylko, że aż 14 osobom (na 20) z mojej grupy nie udało się osiągnąć progu zaliczeniowego i nie zostali dopuszczeni do części praktycznej i ustnej. Szkoda, bo wiem, że umieli dużo, a mimo wszystko się nie udało.
A chciałabym wiedzieć więcej, lepiej.. bo teraz uczę się już dla siebie. Nie jak na początku - żeby zaliczyć, żeby mieć święty spokój. Bo naprawdę kocham to, co robię. A w miłości są różne etapy..

wtorek, 2 listopada 2010

powrót

Pierwotniaki w części praktycznej i teoretycznej zdane:) Teraz tylko klatka.. Większość zależy od szczęścia niestety.
Wracam 'do siebie'. Po miesiącu samodzielnego mieszkania stwierdzam, że nie wyobrażam sobie innego :)
Odpoczęłam, wyspałam się, znów mam chęci do stawiania czoła rzeczywistości.

:)

**
'Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. '

sobota, 30 października 2010

Po miesiącu

Zamknęłam drzwi, przetransportowałam się.. i jestem w domu. Po miesiącu. I czuję się bardzo dziwnie. Niby nic się nie zmieniło, niby te same sprzęty, ludzie a jednak to takie 'nie moje'. Swoje zostawiłam tam.

Na uczelni jak zwykle zakręcone sytuacje:) Kolokwium z parazytów w części praktycznej i teoretycznej (zobaczymy, czy zdałam), testowe z klatki piersiowej. W środę, po cudownej przerwie praktyczny z klatki, o ile zostanę dopuszczona. Tego dowiem się naturalnie w.. środę:) Mimo wszystko kocham te studia i przynoszą mi one niesamowitą radość:):)

Uciekam odwiedzić 'stare ścieżki'.

**
'Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:



Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano


Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną -


Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.'
P. Coelho

sobota, 23 października 2010

I dalej..

Pierwszy kryzys w stylu 'nic mi się nie chce' mam za sobą :) A wszystkiemu winien był układ autonomiczny. Właściwie jeszcze kilka innych powodów, które akurat w ten jeden dzień się zebrały. Ale minęło, dosyć szybko, jakieś pięć godzin 'bezsensu'. I chyba lepiej, że właśnie wtedy. I nadszedł piątek, kiedy to dowiedzieliśmy się, że w sposób zorganizowany zaplanowano tam weekend. Zagadnienia z dwóch (trzech?) zajęć na poniedziałek.. Siadłam do tego z pewną rezerwą i.. okazało się, że serce to jedno z najlepszych zagadnień, jakie przyszło mi opracowywać! Uwielbiam! :) Tętniec, żyły, żyłki..
Szkoda, że to pasożytów nie pałam jakimś szczególnym optymizmem. A koło w tym tygodniu, razem z kołem z klaty. Cóż.. jeszcze tydzień i troszkę odpoczniemy!
Bądźmy dobrej myśli :)

Ruszamy dalej.
Bo najtrudniej przyznać się przed samym sobą, do swoich własnych uczuć.

'Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr, by zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat. Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk, żeby znalazł Cię, aż tam..'

sobota, 16 października 2010

Taaaak!

Od razu muszę się pochwalić! Zdałam osteologię na 4.0 ! :) i była to jedna z dwóch takich ocen, ku rozwianiu wątpliwości - wyższych nie było;p Ogólnie stres był niesamowity przed, jak się uczyłam rano, jak jechałam autobusem, jak wchodziłam do Anatomicum. Zniknął, kiedy przekroczyłam próg drzwi prosektoryjnych. Nie czułam go też, kiedy odpowiadałam. Ale nieziemsko zmęczona byłam już po:)
No, ale nie siadamy na laurach, tylko jedziemy dalej. Kolejne porcje materiału z anato, biologia i pasożyty a na dokładkę łacinka.
Ale ja o kocham i już!

I nie można nigdy zakładać, że się nie uda. <--do maturzystów:)
Ściskam was mocno!

niedziela, 10 października 2010

Tematy tabu

Mam takie dwa tematy, na które nie rozmawiam z nikim.Tematy, o któych rozmyślam, jak kładę się tak zmęczona po całym dniu, że nie mogę zasnąć. Tabu, które gdzieś w środku gryzie, męczy, ale nie może ujrzeć światła dziennego. I choć jestem zwolennikiem poglądu, że rozmowa z drugim człowiekiem potrafi zdziałać cuda, to nigdy nie odważyłam się podjąć owych tematów. I ciężko mi z nimi, gdy oba w jednej chwili dają o sobie znać.

Lubię anatomię. Lubię siedzieć te niezliczone godziny i analizować, wkuwać łacińskie nazwy. Ale ten przedmiot od początku uczy pokory, cierpliwości, wytrwałości, spokoju. Nieustanne powtarzanie, by tylko nie wyleciało z głowy razem z jesiennym wiatrem. Ale widzę też, jak moja współlokatorka męczy się przy niej, bo właściwie ta medycyna to wypadła 'tak przypadkiem' po dobrze napisanej maturze. Obserwuję jak przyjemność nauki zmienia się w jej koszmar. Ciężko nam wszystkim, ale chyba sens tkwi w tym, by powolutku zdobywać każdy szczyt, kamyczek po kamyczku i by cieszyć się najmniejszymi sukcesami - choćby pochwałą asystenta, znajomych z grupy, choćby pokonywaniem własnych słabości. Małe radości, a nie pozwalają wątpić, gdy przychodzą pierwsze i następne porażki. Bo to ma sens!

Osteologia - powtórka.

piątek, 8 października 2010

Pierwszy tydzień

Pierwszy tydzień za mną:) Immatrykulacja - siedziałam w trzecim rzędzie =D, potem odbiór podręczników w bibliotece (myślałam, że się wykończę, jak wniosłam je na 4. piętro) i... zakuwamy! Spotkanie z kośćmi wypadło lepiej, niż mogłam się spodziewać, pani asystent wymagająca, aczkolwiek 'bardzo ludzka', co o dziwo jest wielce deficytową cechą.. Koło z osteologii już w środę ;)
Lekko zmęczona, mega szczęśliwa !! :)
Poza tym anatomia uczy pokory.
Biologia, która jest jeszcze gorsza niż anatomia też. Na uczelni istnieje takie powiedzenie, że po 'tej biologii' to można przede wszystkim zostać lekarzem tropikalnym ;D O wielkości narządów rozrodczych kleszcza nie wspominając :)
Aaa wykłady z historii medycyny należą do moich ulubionych. Swoją drogą - pierwszy wykład na studiach spędziłam.. na schodkach, bo miejsc zabrakło. Nie spodziewano się takich tłumów :D


Spacer i wracamy do osteo.
Trzymajcie kciuki.

niedziela, 26 września 2010

życie spakowane

'Wszystko, co przeżywamy, to tylko jakieś etapy, jakieś stacje. To, co dziś wydaje się wielkim osiągnięciem, jutro odpada, bo poszliśmy już dalej. Trzeba być zawsze w drodze' /Anna Kamieńska/

Spakowana. Życie zebrane w kilka kartonów i walizkę. Za kilka chwil rozpoczynam nowy etap.

sobota, 18 września 2010

Aaaaa!

Mój organizm najwyraźniej zwariował :) Zawsze w wolną sobotę budziłam się (sama!) około godziny 8. A teraz? 10 godz. wydaje się niezbędnym minimum do pierwszego (!) otworzenia oczu :D Chyba już rok tak nie miałam. A sny jakie mam.. ale o tym pisać nie będę lepiej;p
Pogoda za oknem piękna, więc co z tym zrobiłam? Solidnie wysprzątałam w pokoju. W końcu później nie będę miała na to albo czasu albo ochoty. Tylko trochę szkoda tego słońca. Nic, nadrobię jutro - grzybobraniem;p Może się w lesie nie zgubię.
Fartuch, chusta, klapeczki zamówione. W poniedziałek powinnam otrzymać. Brakuje tylko fartucha anatomicznego. Być może kupię na miejscu. Bochenek leży grzecznie na półce i straszy swoimi gabarytami. Chyba przykryję go czymś:D Atlas Sobotty zarezerwowany w bibliotece, niestety nie zdążyłam książek do biologii zaklepać - odkseruję od jakiegoś dobrego duszka. Skawiny już nie było, więc Pituchowa musi starczyć. Potrzebuję czegoś krótszego niż Bochenek, bo powtarzać sobie tego nie wyobrażam.
No to zostało nam 2 tygodnie do startu. Oby nie do falstartu.
A, podczas sprzątania znalazłam chyba 10 sztuk długopisów :D

poniedziałek, 6 września 2010

Nowe

Wakacje pełną parą, aczkolwiek jakiś dreszczyk niepokoju się gdzieś w środku pojawia - niepokoju przed "nowym". Nową drogą życia, studiami, miastem, mieszkaniem, współlokatorkami, nauką, uczelnią, ludźmi. W zasadzie lubię zmiany, bo przynajmniej mi się nie nudzi:) ale teraz.. Czuję się jakbym traciła grunt pod nogami, poczucie bezpieczeństwa. To, co "oswojone" gdzieś tu zostaje. Pytanie tylko, czy zdołam wybudować cokolwiek? Powinnam zacząć rozglądać się za fartuchem, obuwiem, czepkiem, pęsetą. Jeszcze nie teraz. Jeszcze potrzebuję kilka dni "słodkiego zawieszenia". Trzymajcie za mnie kciuki. Tak po prostu.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Wakacyjnie

Wracając z pracy zwykle mijam małą księgarnię. Ostatnio wypełniona była po brzegi do tego stopnia, że kolejka ustawiła się nawet przed drzwiami.Tak, to przecież początek nowego roku szkolnego. A moje wakacje wciąż trwają, chociaż nawet nie wiem kiedy zleciał i czerwiec i lipiec i sierpień. Rok akademicki zbliża się wielkimi krokami. Fartuch powinnam zamówić i parę innych rzeczy, ale wciąż moje myśli krążą wokół pracy (mam zostać do 12 września), odpoczynku i ogólnego lenistwa. Gdzieś tam w środku jeszcze mam antystudencką, antynaukową blokadę. Chociaż z zasady lubię "nowe" w każdej postaci, to teraz potrafię się przed sobą przyznać, że się boję. Tak po prostu.