Mam takie dwa tematy, na które nie rozmawiam z nikim.Tematy, o któych rozmyślam, jak kładę się tak zmęczona po całym dniu, że nie mogę zasnąć. Tabu, które gdzieś w środku gryzie, męczy, ale nie może ujrzeć światła dziennego. I choć jestem zwolennikiem poglądu, że rozmowa z drugim człowiekiem potrafi zdziałać cuda, to nigdy nie odważyłam się podjąć owych tematów. I ciężko mi z nimi, gdy oba w jednej chwili dają o sobie znać.
Lubię anatomię. Lubię siedzieć te niezliczone godziny i analizować, wkuwać łacińskie nazwy. Ale ten przedmiot od początku uczy pokory, cierpliwości, wytrwałości, spokoju. Nieustanne powtarzanie, by tylko nie wyleciało z głowy razem z jesiennym wiatrem. Ale widzę też, jak moja współlokatorka męczy się przy niej, bo właściwie ta medycyna to wypadła 'tak przypadkiem' po dobrze napisanej maturze. Obserwuję jak przyjemność nauki zmienia się w jej koszmar. Ciężko nam wszystkim, ale chyba sens tkwi w tym, by powolutku zdobywać każdy szczyt, kamyczek po kamyczku i by cieszyć się najmniejszymi sukcesami - choćby pochwałą asystenta, znajomych z grupy, choćby pokonywaniem własnych słabości. Małe radości, a nie pozwalają wątpić, gdy przychodzą pierwsze i następne porażki. Bo to ma sens!
Osteologia - powtórka.
Koło z osteologii zaliczone? :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dostania się na medycynę:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, że komuś podoba się wkuwanie łacińskich nazw! Jeszcze o takiej osobie nie słyszałem:) Osobiście nie miałem okazji się jej uczyć lecz pomimo iż na pewno mi się to nie spodoba bardzo o tym marze, dlaczego? dlaczego, że marze o farmacji jednak zdaje sobie sprawę, że raczej mnie nie spotka lecz nie poddaje się.
Pozdrawiam i życzę powodzenia na studiach:)
Drogama.blog.onet.pl