niedziela, 17 kwietnia 2011

W.

W. - piękna, młoda, pełna życia i optymizmu dziewczyna, z marzeniami o podróżach, poznawaniu świata i ludzi, zakochana, zawsze służąca radą i pomocą - taką ją znałam i taką zapamiętałam. Przyszedł październik, nasze drogi się nieco rozeszły, inne miasta, inni ludzie, jakoś zawsze się mijałyśmy. Ale pewnego weekendu podjęłam spontaniczną decyzję o powrocie do domu. I zobaczyłam ją na ulicy. Ale zanim ją rozpoznałam, musiałam 3 razy się jej przyjrzeć, bo wciąż wydawało mi się, że twarz taka znajoma. W. z kwietnia 2011 roku nie przypomina już tej dziewczyny, którą znałam. W. walczy z anoreksją. Nie miała nadwagi, była po prostu normalną dziewczyną, ze ślicznymi dołkami w policzkach. I przyszedł dzień, kiedy 'pękło niebo', coś złamało się w tej dziewczynie. Rozstanie z chłopakiem - zostawił ją, ale nie żeby dla jakiejś szczuplejszej, piękniejszej, mądrzejszej; po prostu od pewnego czasu już im się nie układało. Potem jedna impreza i jedno zdanie złośliwej koleżanki. I koniec. Gdzieś odeszły plany, marzenia, optymizm. W. jest szkieletem z suchą skórą, połamanymi paznokciami, 'sianem', zamiast włosów. Ale najważniejsze, że psychika W. jest w gorszym stanie. I prędko nie wróci do normy.
Splot nieszczęśliwych wypadków, kilka zbędnych słów, by zniszczyć człowieka.
...

1 komentarz: